Dokąd zmierza Ukraina?

 In Sprawy międzynarodowe

To pytanie, od tygodni zadają sobie nie tylko protestujący na „euromajdanie”, czy też naczelne organy władzy z prezydentem Wiktorem Janukowiczem na czele.

To pytanie zadaje sobie przede wszystkim całe społeczeństwo Ukrainy, bynajmniej nie mające jednoznacznej opinii w kwestii rozstrzygnięcia dylematu, czy powinien to być kierunek zachodni czy wschodni.

Powstały po fiasku „wileńskiego szczytu” problem wyboru kierunku drogi rozwoju przez Ukrainę, nurtuje więc w równym stopniu agendy Unii Europejskiej odpowiedzialne za politykę jej rozszerzania na wschód, co i w naturalny sposób, najważniejszego sąsiada Ukrainy – Rosję.

Nie sposób również nie dostrzec znacznego zainteresowania tą płaszczyzną Wielkiej Gry, ze strony innych globalnych graczy jak Stany Zjednoczone i Chiny.

Dlaczego? Należy pamiętać, patrząc z perspektywy historycznej, że Ukraina odgrywała w tej części naszego kontynentu niepoślednią rolę, zajmując kluczową pozycję zarówno pod względem geograficznym jak i kulturowo – politycznym. Walczono o jej terytorium po to, aby utrwalić lub rozbudować swoją potęgę (Rzeczpospolita Obojga Narodów, Imperium Osmańskie, Rosja, Szwecja, Niemcy). Była głównym spichlerzem i ważnym zapleczem surowcowym (m.in. węgiel, ruda żelaza) ZSRR oraz bardzo ważnym sworzniem jego geopolityki.

A jak jest obecnie, po 22 latach od uzyskania przez Ukrainę statusu całkowicie niepodległego i suwerennego państwa, którego powstanie zainicjowało reakcję łańcuchową – w miesiąc później nastąpił rozpad Związku Radzieckiego?

Próba odpowiedzi na to pytanie patrząc jedynie przez pryzmat negatywnej wymowy decyzji podjętej przez najwyższe władze Ukrainy w kwestii stowarzyszenia z Unią Europejską, bez analizy szerszego kontekstu składających się na nią okoliczności, byłaby poważnym uproszczeniem, zniekształcającym zrozumienie sedna problemu.

U podstaw decyzji władz ukraińskich o odłożeniu umowy z UE leżały bowiem czynniki o wieloaspektowym charakterze i bardzo zróżnicowanym ciężarze gatunkowym.

Po pierwsze, bardzo trudna sytuacja gospodarcza kraju (ledwie zauważalny wzrost PKB, spłata ok. 10 mld dolarów długów pochłonęła ponad 1/3 rezerw walutowych, konsekwencje rosyjskich restrykcji handlowych) przy jednoczesnej świadomości niemożności jej poprawy przy wykorzystaniu dotychczasowych rozwiązań.

Po drugie, obawa przed społeczno-politycznymi skutkami radykalnych reform gospodarczych, od których podjęcia i realizacji Unia Europejska oraz MFW uzależniały udzielanie Ukrainie dalszej pomocy finansowej.

Po trzecie, obawa o to, że wyraźne opowiedzenie się Ukrainy na rzecz orientacji pro-unijnej spowoduje gwałtowne pogorszenie nastrojów w społeczeństwie zwłaszcza we wschodniej i południowej części Ukrainy na tle spodziewanego znacznego obniżenia poziomu stopy życiowej, będącego ceną podjętych reform. Z drugiej strony zdawano sobie sprawę, że wywoła to nieuniknioną reakcję Rosji w postaci dodatkowych sankcji gospodarczych, dotkliwych zwłaszcza w sferze sektora energetycznego. Reasumując, nie miano złudzeń, że zarówno reakcje zwolenników jak i przeciwników integracji będą skierowane przeciwko obecnej elicie władzy i zagrożą podstawom jej dalszej egzystencji na arenie politycznej.

Po czwarte, nadzieja, że opowiedzenie się z kolei na rzecz wyraźnego zbliżenia z Rosją i ewentualnego przystąpienia do unii celnej a następnie do Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej, może wprawdzie przynieść Ukrainie niewątpliwe i bardzo oczekiwane korzyści ekonomiczne, pozostaje jednak w cieniu wątpliwości: czy nie będą one tylko krótkookresowe i czy Ukraina będzie w stanie zachować status niezależnego partnera wobec Rosji, nie zamykając sobie drogi do Unii Europejskiej w przyszłości.

Po piąte, z uwagi na wielce nabrzmiałą sytuację społeczno-polityczną (gwałtowna reakcja zwolenników integracji), niezależnie od wyboru kierunku polityki Ukraina może znaleźć się w obliczu rozpadu na część zachodnią i wschodnią.

Trudno zatem jednoznacznie negatywnie ocenić decyzję obecnych władz Ukrainy, dla których podpisanie umowy stowarzyszeniowej byłoby niewątpliwie politycznym samobójstwem ze wszystkimi jego ekonomicznymi konsekwencjami. Dodajmy, że również dla opozycji, finansowanej przez oligarchów, gdyż nie jest ona w stanie wyłonić nowej elity władzy, która mogłaby skutecznie zreformować niesprawny, skostniały, przeżarty korupcją system i przekształcić go w sprawnie zarządzany mechanizm zgodnie z oczekiwaniami i żądaniami Unii Europejskiej.

Czy zatem w tej sytuacji Ukrainie zagrożonej rozpadem pozostaje tylko bezwolne dryfowanie między wschodnim i zachodnim brzegiem Eurazji i co na to globalni uczestnicy Wielkiej Gry?

Unia Europejska, której co oczywiste, najbardziej powinno zależeć na stworzeniu realnych a nie urojonych możliwości stowarzyszenia z Ukrainą, okazała się najsłabszym graczem pierwszej rozgrywki. Pochłonięta wewnętrznymi problemami i kryzysem strefy euro, niskim poziomem wzrostu gospodarczego, tworzeniem unii bankowej, skalą zadłużenia publicznego i zewnętrznego, Unia nie miała w zasadzie nic do zaoferowania Ukrainie poza eufemistycznymi sloganami o przestrzeganiu zasad demokracji, wolności słowa, wartościach europejskich i mglistą obietnicą przystąpienia do UE w bliżej nieokreślonej przyszłości: za 20, 30 a może więcej lat (za cenę wieloletnich wyrzeczeń związanych z dostosowaniem gospodarki Ukrainy do standardów unijnych).

Co ciekawe przed szczytem Partnerstwa Wschodniego w Wilnie w ogóle nie brano pod uwagę, przynajmniej oficjalnie, możliwości odłożenia w czasie podpisania umowy stowarzyszeniowej przez Ukrainę, choć nieoficjalnie nie liczono na cud. Tak naprawdę, bowiem problem Ukrainy jest dla krajów Unii (poza Polską, Niemcami, Szwecją) kwestią mało znaczącą, zwłaszcza w kontekście obawy istotnego pogorszenia stosunków z Rosją i wspomnianych problemów Południa tj. Grecji, Cypru, Włoch, Hiszpanii i Portugalii.

Brak zdecydowania UE po jej wkroczeniu na poradziecki, grząski grunt jest wyraźnie widoczny od dawna.

Po pierwsze, Unia zetknęła się tam z państwami, w których skala problemów przewyższała wyraźnie to, z czym miała do czynienia w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, a których poziom dojrzałości politycznej był zarazem o wiele niższy.

Po drugie, Unia Europejska natrafiła tam na rzeczywisty opór innego poważnego gracza globalnego – Rosji. Wówczas wśród wielu członków UE pojawiło się naturalne pytanie – a po co nam to potrzebne? Sceptycyzm, co do sensu poczynań tego rodzaju wyraźnie się ujawnił przy podpisywaniu umowy o Partnerstwie Wschodnim z Gruzją i Mołdową na wileńskim szczycie.

Rosja okazała się być w tej rozgrywce graczem o wiele bardziej zdecydowanym acz ostrożnym, ale i wyrachowanym zarazem. Nie obiecała bowiem Ukrainie manny z nieba w postaci tak niezbędnego jej strumienia miliardów dolarów, w zamian za przystąpienie do unii celnej wiedząc doskonale, że Ukraina ma bardzo ograniczone pole manewru a sytuacja kraju oraz zagrożenie stabilności podstaw aktualnej elity władzy, samo spowoduje określone reakcje w odpowiednim czasie. Owa kalkulacja była dodatkowo wsparta przekonaniem, że dotychczasowa opozycja parlamentarna nie jest w stanie wyłonić spośród siebie realnej siły, która mogłaby zdobyć dostatecznie duże poparcie społeczne dla podjęcia głębokich reform strukturalnych w sferze gospodarczej i systemie polityczno- administracyjnym Ukrainy. Wbrew temu, co się najczęściej sądzi o polityce Rosji, że dąży ona do odbudowy dawnego imperium radzieckiego, obecne kierownictwo tego państwa doskonale sobie zdaje sprawę z tego, iż taki krok byłby dlań zgubny. Przyszła pozycja geopolityczna i geoekonomiczna Rosji musi być bowiem oparta na zgoła innych podstawach (jednak ten temat wykracza poza ramy niniejszej analizy). W kręgach opiniotwórczych Rosji można się w związku z tym spotkać nawet z poglądami, że Ukraina nie stanowi dziś tj. w epoce globalizacji, takiej atrakcji, jaką była niegdyś i że w rozgrywce o nią nagrodą dla zwycięzcy może być tylko ból głowy i jedynie nieznaczna przewaga strategiczna, bowiem po prostu ta część świata jest już obecnie strefą peryferyjną (Fiodor A. Łukianow, „Ukraina na jarmarku ambicji”, w: Rossija v globalnoj polityke, 27.11.2013).

Ten punkt widzenia potwierdza dobitnie niedawna reorientacja amerykańskiej strategii globalnej, polegająca na przeniesieniu jej środka ciężkości z Atlantyku na Pacyfik, czyli zamiast prymatu koncepcji euroatlantyckiej mamy dziś prymat strategii azjo-pacyficznej.

Stany Zjednoczone z kolei okazały się w owej „Wielkiej Grze” graczem wytrawnym, zachowującym pokerową twarz w obliczu niepowodzeń. Są przecież nadal dominującym supermocarstwem, więc nie odsłoniły kart, bowiem gra wciąż trwa. Można się było spodziewać, że wsparcie dla najbliższych sojuszników z UE i NATO będzie bardziej wyraziste. Ale kto powiedział, że Unia i USA grając w jednej drużynie nie działają każde na swój rachunek?

Stany Zjednoczone mają na uwadze przede wszystkim globalne a nie tylko regionalne interesy jak UE, a zatem mają również globalnych partnerów jako przeciwników w grze. I tak właśnie jest w kwestii Ukrainy. Zbigniew Brzeziński od lat podkreśla w swoich książkach, jakie znaczenie ma dla Rosji Ukraina:

  • „Bez Ukrainy Rosja przestaje być imperium eurazjatyckim …” (Z. Brzeziński, „Wielka szachownica. Główne cele polityki amerykańskiej”, Warszawa 1998, s. 56).
  • „Unia z Ukrainą wzbogaciłaby Rosję i stanowiła wielki krok w kierunku odzyskania przez nią strefy imperialnej, którą niektórzy z rosyjskich przywódców wspominają z dużą nostalgią” (Z. Brzeziński, „Strategiczna wizja. Ameryka a kryzys globalnej potęgi”, Kraków 2013, s. 132).

Współczesne cele polityki USA są jednak o wiele bardziej wyrafinowane niż te dawne tkwiące w epoce zimnowojennej przeszłości, z której okowów profesor Brzeziński nie bardzo może się uwolnić.

W wywiadzie dla Russia Today, z 11 grudnia 2013, wybitny amerykański geopolityk i specjalista w dziedzinie międzynarodowych stosunków politycznych i gospodarczych, profesor Charles Kupchan stwierdził: „Rosja jest zbyt wielkim krajem, aby można go było traktować w prosty sposób. Ten kraj, żyje i będzie żył własnym życiem, które bynajmniej nie musi pokrywać się z naszymi oczekiwaniami”.

Oczywiście USA nie mają zamiaru biernie przyglądać się umacnianiu pozycji przez swego głównego rywala, kosztem przyciągnięcia Ukrainy do Unii celnej a później do Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej.

Popieranie przez USA stowarzyszenia Ukrainy z UE ma w podtekście określony cel: możliwość ustrzelenia dwóch zajęcy jednym strzałem tj. zapobieżenie wzmocnienia się Rosji kosztem Ukrainy a zarazem osłabienie Europy również kosztem Ukrainy, którą UE musi gospodarczo wspierać. Trzeba bowiem pamiętać, że USA podobnie jak UE mają na uwadze również inny cel – chłonny ukraiński rynek, więc nie mają zamiaru grać do jednej bramki. Ich interesy są w wielu aspektach znacząco zróżnicowane, a USA wciąż mają istotna przewagę nad Unią. Toteż gdyby okazało się, ze reformy wiążące się z przeobrażeniem Ukrainy w strukturę w pełni lojalną wobec interesów Zachodu a zwłaszcza USA, spowodowałyby w konsekwencji krach ekonomiczny i polityczny tego kraju, to siłą rzeczy uruchomi się niczym nieograniczony strumień kapitału wtłaczanego na Ukrainę za pośrednictwem amerykańskich korporacji transnarodowych, z którymi kapitał unijny nie wytrzyma konkurencji. Ale gra dopiero się zaczęła, więc jest to problem dość odległej przyszłości.

Chiny, okazały się natomiast całkiem nietuzinkowym graczem, który potrafi zaskoczyć pozostałych uczestników gry. Kiedy 5 grudnia ubiegłego roku w okresie największego nasilenia protestów opozycji na kijowskim placu Niepodległości, prezydent Janukowycz udał się z wizytą do Pekinu, wszyscy obserwatorzy sceny politycznej Ukrainy byli niezwykle zdziwieni. Teraz, gdy kryzys wkroczył w fazę kulminacyjną powinien przecież pozostać w Kijowie. Prezydent Ukrainy zdecydował się jednak ratować bliską bankructwa gospodarkę, kraju potrzebującą niemal natychmiast zastrzyku w wysokości ponad 15 mld dolarów. Należy dodać, że Chiny już rok wcześniej udzieliły Ukrainie kredytu handlowego na 10 mld dolarów, więc tym razem nie miały zamiaru być tak chojne dla bankruta. Zamiast przewidywanych ponad 3, 6 mld dolarów, Ukraina otrzymała kredyt od Państwowego Banku Rozwoju ChRL jedynie w wysokości 2, 4 mld dolarów, pod zastaw gwarancji państwa. Natomiast chińskie kierownictwo udzieliło prezydentowi Janukowiczowi innej gwarancji, że w przypadku ataku jądrowego na Ukrainę, jej terytorium będzie pod ochroną systemu obrony przeciwrakietowej ChRL. W ten sposób między Kijowem i Pekinem zawiązało się strategiczne partnerstwo o jednostronnym charakterze. Pojawia się tylko pytanie przed atakiem ze strony, jakiego państwa Chiny chcą bronić Ukrainę – ze strony USA a może Rosji? Blef czy może próba zagrywki strategicznej w strefie wpływów innego strategicznego partnera Chin?

Chiny mają jednak własne plany wobec Ukrainy. Chcą wydzierżawić 3 mln hektarów ukraińskich ziem uprawnych (czarnoziem), aby w ten sposób rozwiązać problem zaspakajania własnego zapotrzebowania na żywność. Planują wykorzystać ukraiński potencjał zbrojeniowy, a także zagospodarować Krym, aby uczynić zeń czarnomorskie centrum turystyczno-wypoczynkowe.

Spróbujmy na zakończenie dokonać pewnego podsumowania wyników tej rozgrywki:

  1. Ukraina celowo odłożyła na nieokreśloną przyszłość podpisanie umowy stowarzyszeniowej z UE, gdyż elita władzy czując się zagrożona na swych podstawach postawiła UE warunek nie do spełnienia: 160 mld euro w najbliższych latach. Poza tym wolała nie drażnić opozycji, której w najmniejszym stopniu nie zależało na tym, aby profity wyborcze z tego faktu wyciągnął za rok Wiktor Janukowycz. Z drugiej strony wycofanie się władz z brutalnego pacyfikowania protestów na „majdanie” wynikało nie tyle z ich słabości (dysponowano bowiem wystarczającymi siłami aby je łatwo stłumić), co ze zwykłego wyrachowania w stosunku do Rosji (jesteśmy oto w bardzo trudnej sytuacji wspomóżcie nas bo przeciwnym razie …). Jaki przyniosło to rezultat?
    • 15 grudnia 2013, Komisarz UE Stefan Füle poinformował stronę ukraińską o zawieszeniu wszelkich negocjacji, wobec odmowy podpisania umowy stowarzyszeniowej na szczycie w Wilnie.
    • 17 grudnia, prezydent Ukrainy W. Janukowycz udał się do Moskwy, gdzie podpisał 15 porozumień obejmujących m.in. stopniowe znoszenie sankcji handlowych, obniżkę ceny gazu o 150 dolarów w stosunku do aktualnego poziomu (ok. 400 dolarów), co przyniesie Ukrainie oszczędność ok. 3, 5 mld dolarów rocznie, obietnicę zastrzyku w wysokości 15 mld dolarów z tytułu zakupu przez Rosję ukraińskich papierów wartościowych i w przyszłości zawarcie długookresowych porozumień dotyczących importu gazu przez Ukrainę.
  2. Summa summarum Unia Europejska rozgrywkę przegrała w stosunku do Rosji, Stany Zjednoczone zachowały swoją pozycję, gdyż nie liczyły na cud, a Chiny zasygnalizowały, że podejmują rywalizację na płaszczyźnie eurazjatyckiej z Rosją i USA, gdyż Unia Europejska raczej nie jest w stanie do niej przystąpić.

A zatem dokąd aktualnie zmierza Ukraina?

Na razie jak widać donikąd, lecz prąd znosi ją powoli w kierunku wschodniego brzegu Eurazji.

Recent Posts

Leave a Comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Napisz do nas!

Napisz do nas a skontaktujemy się z Tobą najszybciej jak to możliwe.

Start typing and press Enter to search